W artykule Wojciecha Sumlińskiego - polecam tutaj - z tezami znanymi z jego książek o morderstwie na ks. J. Popiełuszce - pojawia się taka irytująca (mnie) myśl: Na dzień przed odejściem z IPN Witkowski uzyskał kolejny wyrok skazujący (...) tym samym podtrzymał pasmo sukcesów trwające nieprzerwanie od 30 lat, w trakcie których oskarżając w ponad 300 sprawach nie poniósł ani jednej procesowej porażki.
Z całą sympatią dla W. Sumlińskiego, chyba nie wie On, po jakiej planecie chodzi. W okupowanej dziś Polsce liczba wyroków skazujących z oskarżenia publicznego wynosi 98,25% (w okresie niepodległości, przed 1939, było to 70%). Liczbę skazań mamy nie jak na Białorusi, ale w Północnej Korei. Każdy (prawie) oskarżony zostaje skazany. Prokuratorzy nie ponoszą tu "porażek". Analogicznie, wyniki prok. Witkowskiego to nie jego "sukcesy", skoro takie ma (prawie) każdy inny prokurator. Ani jednego uniewinnienia w karierze wskazywałoby raczej, że prokurator ze służbami związany jest ściśle, a nie tylko luźno.
Oczywiście są wyjątki. Kto wie, może nawet wśród prokuratorów?
Oczywiście są wyjątki. Kto wie, może nawet wśród prokuratorów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz