Dzień dobry. Ci z Państwa, którzy znają moje artykuły, na ogół widzieli je na portalu "Wolny Czyn". Ale wielu nie ma czasu na tradycyjne artykuły i filmy. By do nich trafić, trzeba krótkich komentarzy. Komentarzy: do spraw bieżących; częstych i wreszcie - subiektywnych. Moim zdaniem, to klasyka blogowania. Subiektywna jest tu i treść, i tematyka. Zapraszam

czwartek, 30 maja 2013

Prokuratura po złej stronie mocy?


W doskonałym artykule Stanisława Żaryna o rosyjskiej agenturze wpływu w Polsce - tutaj polecam całość (artykułu, a nie agentury ;-)) - znajdujemy taką oto myśl:  
W komentarzach po 10/04 [wskazywano], że polską prokuraturę sprawa smoleńska przerosła (...) Coraz częściej bowiem polska prokuratura wygląda nie jak instytucja, którą zadanie przerosło, ale jak instytucja, które zaangażowała się po złej stronie, po ciemnej stronie mocy. Jak instytucja, która w sposób bardzo sprawny i skuteczny wyprzedała swoje ideały i zaprzeczyła swojej misji.
W okresie Polski Niepodległej (przed 1939 r.) skazanych w sprawach karnych było 70% co było świadectwem paru prostych prawd życiowych, na przykład tej że - jak to w życiu - raz się wygrywa, raz przegrywa. Oczywiście upraszczam, a prawd jest więcej - i nie zawsze są proste. Tymczasem liczba skazań w "Polsce" współczesnej sięga  98,25%. "Prokuratura" (prawie) zawsze wygrywa. Nie wyprzedała więc swoich "ideałów" (????) i nie zaprzeczyła swojej "misji" (???? - jakiej??), gdyż od roku 1939 "ideałów" ani "misji" nie ma. Jeśli piłkarz gra do jednej bramki, to też ani nie ma ideałów, ani misji. W końcu pal je sześć; ale przede wszystkim nikt nie powie, by miał on "grać" i nade wszystko - nie piłkarz to, a przebieraniec. Jak i "prokurator" Polski sowieckiej. 
Dalej: "prokuratura" nigdy nie zaangażowała się po ciemnej stronie mocy, gdyż ciemnej strony mocy nigdy nie odstąpiła. "Sprawa smoleńska" (a po polsku: zamach w Katyniu) nigdy "prokuratury" nie "przerosła" dwojako: raz że nigdy "prokuratura" nie zajmowała się tym, czym agentura powiada, że się zajmuje (wręcz przeciwnie) i dwa - zamach w Katyniu to nieunikniony skutek braku niepodległości, czyli i samego istnienia tej "prokuratury".
Prokuratura nawet inna być nie może. Jej kondycja to nieunikniona pochodna braku prawdziwych sądów. Po upozorowaniu transformacji w 1989 r. każda polityczna "opcja" chciała mieć do dyspozycji dotychczasowe kastety totalitarnego państwa, w tym atrapy sądów i prokurator. Nie dziwmy się więc, że nie ma śledztwa w sprawie zamachu. Atrapy śledztw nie prowadzą, nawet gdyby jednak chciały.
I sprawa ostatnia. Z całą sympatią dla S. Żaryna, ale mimowolnie powiela zmyśloną przez jakiegoś politruka zbitkę "polska prokuratura" (w cytacie nawet dwa razy). "Polska" to prokuratura? Taka ona polska, jak polskie były obozy koncentracyjne. 

Grzegorz Sowa a ZUS

Nieoceniony Stanisław Michalkiewicz opisuje dziś proces, jaki ze Skarbem Państwa przegrał Grzegorz Sowa, przedsiębiorca który chciał rozwiązać.. "umowę" z ZUS-em. Polecam cały artykuł tutaj. W nim taki fragment:  
Sądy są niezawisłe, to oczywiście wiemy - ale przecież pensje sędziowie dostają z pieniędzy zrabowanych obywatelom w podatkach. Trudno zatem wymagać od nich, żeby w takim sporze stanęli po stronie obywatela. 
Ongiś Nasz Dziennik ujawnił, że w 2010 r. Skarb Państwa wygrał 97% procesów, jakie wytoczyły mu "podmioty polskie".  Przypuszczam, że "podmiotom polskim" na ogół nie idzie o - z całym szacunkiem dla Grzegorza Sowy - medialne fanaberie, a o pokrycie szkód powodowanych przez Skarb Państwa. A pozostałe 3 procent to kto? Po pierwsze: więźniowie; masowo składają pozwy o odszkodowania za nieludzkie warunki uwięzienia, a sądy im płacą grosze wiedząc, że w przeciwnym razie ofiary wyprocesują więcej w Strasburgu. Druga grupa to sędziowie. Do tego ci, co wygraną w sądzie zawdzięczają życiorysom (SB, WSI, ostatecznie milicja itd.) Ze "Skarbem Państwa" procesu nie wygra Grzegorz Sowa. Ale i nie wygra nikt inny. 
"Procesy"? "Sądy?" "Niezawisłe"? Owszem. Nie zawisłe. 
Na gałęzi.

36 proc. szlachty w Polsce!

Zdjęcie: Tomasz Adamowicz (Gazeta Polska)

Kłaniam się redakcji Niezależnej.pl, która ma cierpliwość nasłuchu antypolskich szczekaczek. Czasem trafia się coś ciekawego. Oto w debacie na temat - a jakże - "polskiego faszyzmu" Adam Michnik rzecze, że: 
"szczególnie niepokoi go, iż 36 proc. Polaków wierzy, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Zdaniem Michnika poziom tego "irracjonalizmu" jest zagrożeniem dla demokracji". 
Całość artykułu tutaj.
Nie wierzę w te 36 procent głoszone przez stronników rządu zamachowców. Ale i tak mamy postęp. W I Rzeczypospolitej szlachty 10 procent. W czasie Powstania Styczniowego - cytuję z pamięci M. Bobrowskiego - ludzi wolnych (niekoniecznie szlachty) 20 proc. Dzisiejsza szlachta - 36 proc.

środa, 29 maja 2013

W. Sumliński o sukcesach prokuratora Witkowskiego

W artykule Wojciecha Sumlińskiego - polecam tutaj - z tezami znanymi z jego książek o morderstwie na ks. J. Popiełuszce - pojawia się taka irytująca (mnie) myśl: Na dzień przed odejściem z IPN Witkowski uzyskał kolejny wyrok skazujący (...) tym samym podtrzymał pasmo sukcesów trwające nieprzerwanie od 30 lat, w trakcie których oskarżając w ponad 300 sprawach nie poniósł ani jednej procesowej porażki. 
Z całą sympatią dla W. Sumlińskiego, chyba nie wie On, po jakiej planecie chodzi. W okupowanej dziś Polsce liczba wyroków skazujących z oskarżenia publicznego wynosi 98,25% (w okresie niepodległości, przed 1939, było to 70%). Liczbę skazań mamy nie jak na Białorusi, ale w Północnej Korei. Każdy (prawie) oskarżony zostaje skazany. Prokuratorzy nie ponoszą tu "porażek". Analogicznie, wyniki prok. Witkowskiego to nie jego "sukcesy", skoro takie ma (prawie) każdy inny prokurator. Ani jednego uniewinnienia w karierze wskazywałoby raczej, że prokurator ze służbami związany jest ściśle, a nie tylko luźno.
Oczywiście są wyjątki. Kto wie, może nawet wśród prokuratorów?

Podpalanie kraju...

Swój nowy - świetny, polecam tutaj - artykuł Jacek Karnowski tytułuje: "Odmowa koncesji dla Trwam, odrzucenie milionów Polaków (...) będzie podpaleniem kraju".
Przypomina mi się fragment wywiadu-rzeki z Aleksandrem de Marenches, w latach 70-tych szefem francuskiego wywiadu. Opiszę z pamięci. Na pytanie dziennikarki, kiedy wybuchnie III wojna światowa, de Marenches traci cierpliwość i z rozdrażnieniem mówi: "Ależ proszę pani! III wojnę światową Francja toczy od 40 lat!" Owszem - ciągnie de Marenches - po 1945 r. były tu i tam wojny tradycyjne: w Korei, Wietnamie itd. - ale to pojedyncze bitwy. W trwającej od 40 lat III wojnie najważniejsze są źródła energii i wojna (dez)informacyjna zmierzająca do dezintegracji społeczeństw. Wojna prawdziwa trwa dziś bez wystrzału w myśl zasady, że pokój to tylko przedłużenie wojny innymi metodami; zasady jaką Sowieci narzucili Zachodowi.
Sposób myślenia de Marenchesa ma swe słabości. Jednak w tym stylu uważam, że Tusk przez odmowę koncesji "kraju" nie "podpali". Kraj płonie od roku 1944. Lub 1939, zależy jak liczyć.